Darczyńcą rzęs dla Eleonory (sztucznych, żeby nie było.... ;))) jest Monia, moja koleżanka z biura. DZIĘKUJEMY!!! Monia również zgodziła się pełnić funkcję etatowej fryzjerki dla Lenory - nikt takich fantazyjnych plecionek na głowie nie umie robić! Ale o włosach innym razem będzie. Dzisiaj rzęsami się chwalę - oryginalne okropieństwo usunęłam metodą na zamoczony w gorącej wodzie wacik kosmetyczny. Gorąca woda rozpuszcza klej, po kilku minutach trzymania wacika na powiekach (można to zrobić bez rozkręcania głowy i wyjmowania mechanizmu "ocznego") pojedyncze rzęsy po prostu zaczęły same wyłazić, a ponieważ jestem niecierpliwa tym bardziej opornym pomogłam pensetką. Igłą wygrzebałam dokładnie resztki starego kleju ze szpary w którą były wciśniete rzęsy. Napaciałam do środka odrobinkę nowego kleju i wcisnęłam do szparki nowe rzęsy, przycięte wcześniej odpowiednio. Żadnych tam "kropelek" nie użyłam, mam fajny klej do tkanin i takich tam różnych spraw, po zaschnięciu robi się transparentny, i jak mi przyjdzie do głowy nowa operacja na rzęsach Lenory, to bez problemu będę mogła usunąć stare rzęsy.
Dzisiaj mi się śniło, że miałam rzęsy nie tylko na powiekach, ale i na wszystkich palcach, i nagle z przerażeniem stwierdziłam, że z jednego palca mi się one po prostu odkleiły i aaaa....!!!!! miałam jeden palec normalny, bez czarnego pióropusza, martwiłam się okropnie co będzie jak stracę rzęsy na inych paluszkach.... ;)))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz