piątek, 29 czerwca 2012

Blythe kocha ciuchy Moxie Girlz

Niektórzy już wiedzą, a inni jeszcze nie, że ubranka Moxie Girlz idealnie leżą na Blythe. Moxie mają sporo ciuszków, które mają "zabawkowy" charakter, ale można wygrzebać w ich szafie coś, co wygląda realistycznie. Nie potrafię powiedzieć z jakiego zestawu pochodzi ten komplecik, w każdym razie zarekwirowałam go dla Lenory. Torebka jest barbiowa, butelkę z wodą pożyczyła  moja Silkstone Barbie SPA (ma u mnie dożywocie).



czwartek, 28 czerwca 2012

lenorowe rzęsy

Darczyńcą rzęs dla Eleonory (sztucznych, żeby nie było.... ;))) jest Monia, moja koleżanka z biura. DZIĘKUJEMY!!! Monia również zgodziła się pełnić funkcję etatowej fryzjerki dla Lenory - nikt takich fantazyjnych plecionek na głowie nie umie robić! Ale o włosach innym razem będzie. Dzisiaj rzęsami się chwalę - oryginalne okropieństwo usunęłam metodą na zamoczony w gorącej wodzie wacik kosmetyczny.  Gorąca woda rozpuszcza klej, po kilku minutach trzymania wacika na powiekach (można to zrobić bez rozkręcania głowy i wyjmowania mechanizmu "ocznego") pojedyncze rzęsy po prostu zaczęły same wyłazić, a ponieważ jestem niecierpliwa tym bardziej opornym pomogłam pensetką. Igłą wygrzebałam dokładnie resztki starego kleju ze szpary w którą były wciśniete rzęsy. Napaciałam do środka odrobinkę nowego kleju i wcisnęłam do szparki nowe rzęsy, przycięte wcześniej odpowiednio. Żadnych tam "kropelek" nie użyłam, mam fajny klej do tkanin i takich tam różnych spraw, po zaschnięciu robi się transparentny, i jak mi przyjdzie do głowy nowa operacja na rzęsach Lenory, to bez problemu będę mogła usunąć stare rzęsy.
Dzisiaj mi się śniło, że miałam rzęsy nie tylko na powiekach, ale i na wszystkich palcach, i nagle z przerażeniem stwierdziłam, że z jednego palca mi się one po prostu odkleiły i aaaa....!!!!! miałam  jeden palec normalny, bez czarnego pióropusza, martwiłam się okropnie co będzie jak stracę rzęsy na inych paluszkach.... ;)))

środa, 27 czerwca 2012

Blajtowe warszawskie

A wczoraj byłyśmy na... warszawskim blajtowym! Z Malkamą, Zazie i naszymi wielkogłowymi ulubienicami byłyśmy gośćmi Honoraty. Dziewczyny już wieszały u siebie zdjęcia - hehe moje są prawie identyczne jak ich, i na dodatek nieostre, bo sobie nie przestawiłam pewnego tajemniczego trybu w aparacie. Żeby się nie dublować i nie kompromitować, u mnie ekskluzywnie - nie panorama cudnego kredensu Honoraty, ale takie dwa smaczki:
... Eleonora i jej bliźniaczka po pełnej operacji plastycznej. Kto by powiedział, że to były kiedyś identyczne lalki, prawda? Muszę przyznać, że coraz trudniej mi twardo stać na stanowisku, że Lenora nie będzie miała "piaskowania".... chociaż, z tego zdjęcia wynika, że matowa buźka taka krąglejsza się wydaje... ;)
i...cudowna przygryziona dolna warga Orki:))) efekt jest po prostu zachwycający:))))

środa, 20 czerwca 2012

Eleonora + honoratowe Candy

Długo się zastanawiałam jak ją nazwać - roboczo była oczywiście Victorią, ale docelowo trzeba było nadać jej inne imię - szydełkowa sesja z The Gathering w tle i rozwiązanie miałam przed nosem od początku HA! Ile razy trzeba posłuchać "Eleanor", żeby się zorientować, że mój wlasny nick jest idealny! Będzie Eleonorą - to jeden z wariantów imienia Alienor (tak przy okazji - nicka mam na pamiątkę Alienory Akwitańskiej - podwójna królowa,  francuska a potem angielska, mamusia Ryszarda Lwie Serce - to był taki dobry król, może ktoś pamieta, z Robin Hooda z Michaelem Praedem - tak najłatwiej sobie Alienor w czasie umiejscowić:))) .
O rany, ile mam teraz możliwości zdrabniania ;)))
Pierwsza ogrodowa sesja Lenory (bez rajtek - wyjaśniałam już dlaczego, ale za to z torebką rąbniętą Barbie). Ławeczkę kilka lat temu mąż mi ofiarował - zbierałam się do pomalowania jej hameraidową ciemnązielenią, nawet specjalny pędzel nabyłam, ale... no sama nie wiem, w sumie ładna jest ta żeliwna rdza ;))))
I jeszcze jedno zdjęcie w lilakowym gaju - coby uzupełnić zaległości i na bieżąco już być - bo to w sumie już archiwalne zdjęcia, Lenora zdążyła przejść 2 zabiegi kosmetyczne...

Aha, ja tu zaczynam blythowo pisać, a Honorata robi blythowe CANDY i zaprasza do siebie:
http://mydollroom.blogspot.com/

Very Vicky

Marzyłam, marzyłam, odkładałam barbiowe butki na blythową nieokreśloną przyszłość... a tu zupełnie niespodziewanie, wręcz z dnia na dzień, pewna Very Vicky Blythe Doll stała się MOJA!!!

Taka troszkę pensjonarsko-wiktoriańska panienka - co mnie bardzo cieszy, bo idealnie pasuje do wizji MOJEJ Blythe:) No i ma cudowne butki Mary Jane - co prawda nie obraziłabym się gdyby były czarne, ale ciemna zieleń też nie jest zła. Rajtki są czarne ale... nie umiem ich naciągnąć na te giętkie nóżyny.... i bycie kwiatem lotosuna gładkiej tafli spokojnego jeziora nic a nic nie pomaga, nie idzie i już. Nosi więc te "czerwone kapturki "(to jest moja osobista nazwa na buty typu Mary Jane, które kocham do szaleństwa praktycznie w każdej postaci) na gołe stopy.

Mój ulubiony kolor jej oczysk - jasna zgniła zieleń ze spojrzeniem na boczek - to chyba jedyne jej oryginalne czipy, których nie zamierzam wymieniać. Na pierwszym promo-zdjęciu wyszły jak szare. W rankingu moich koleżanek z biura (tak, bywamy z B. razem w moim biurze; mamy tu już nawet umówioną na stałe Panią Fryzjerkę - ale o tym kiedy indziej) wygrywa jednak ta intensywna zieleń, pięterko niżej. Moje młodsze dziecko za to stawia na pomarańcz - jak tylko znajdzie się  w jednym pomieszczeniu z Blythe o innym kolorze oczu, ciągnie za sznurek i szuka pomarańczek.