sobota, 29 września 2012

w białej kiecce bo tak ciepło...

100 lat nie pisałam. A to zdjęć nie miałam jak zrobić, a to kabelek do aparatu zaginął, a to komp padł i nie wstał, a to czasu o wiaderko za mało, albo nastroju nie było...
Dzisiaj ciepło i słonecznie, na wsi to 1000 razy bardziej doceniam, niż w mieście - i jakimś cudem udało mi się kilka chwil wyszarpnąć na małą sesję Lenory w letniej sukience i jeszcze od razu wrzucić wpis na bloga.

Lenora była dzisiaj w bajkowym nastroju, troszkę pozowała na Alicję w Krainie Czarów...
 
 
...i troszkę na Śpiącą Królewnę ;)
 
 

Ja tam wolę straszniejsze bajki, więc wysłałam ją w okolice naszego osobistego cmentarza dla zwierząt, który na tym zdjęciu robi za scenografię do mojej wersji Pikniku pod Wiszącą Skałą "zanim stało się coś strasznego". Lenora jak widać lekko się nadęła i obraziła, nie wiem może ze strachu (taka mina zresztą jest typowa dla Blythe, które nie przeszły operacji piaskowania i dremelowania), ale nic nie mogła poradzić na to, że w tej jasnej grzecznej kiecuszce na tle różowo-czerwonych skał przypomina mi się ta niepokojąca historia.

 
A tak wyglądają aktualnie rzęsy Lenory (sesja zdjęciowa z operacji wymiany oryginalnych (paskudnych), na nowe (wdzięczne i delikatne), uległa nieodwracalnemu zatraceniu, chociaż jeszcze przez chwilę miałam nadzieję, że ją odzyskam i zamieszczę na blogu). Ostatnio przejechałam jrej rzęsy profesjonalnym nabłyszczaczo-utrwalaczem do sztucznych rzęs - ale hmmm nie zauważyłam jakiegoś spektakularnego efektu - były ładne i są ładne. A domalowane ołówkiem dolne rzęski to taka moja próba przed planowanymi przyszłymi operacjami upiększającymi.
 

 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz